recenzja #373

dodano: 04 kwietnia 2025

 

RECENZJA #373

Suede Razors- 12” „No mess, no fuss, just rock’n’roll” (Rebellion Records) 2024

By Adam Szulc Barber kwiecień 2025

 

Jutro targi fryzjerskie "Look" w Poznaniu!

Kiedy pojawia się płyta z żyletą na okładce, to pamiętam dla kogo odłożyć egzemplarz. Grupa Tradycyjne Golenie, która wystawia się podczas tutejszych targów z klamotami i utensyliami związanymi z tym co mają w tytule, ma już sporo artefaktów. Jednak, jeśli chodzi o winyle z brzytwiarsko- barbersko- żyletkowymi emblematami to ja trzymam rękę na pulsie. I jak coś jest fajnego, to przekazuję.

 

Z tamtego roku grupa Suede Razors z San Francisco (recenzowałem ich wcześniejszą płytę w maju 2020, #80 „Razor Stomp”) i ich nowa dwunastocalówka „No mess, no fuss, just rock’n’roll” ma na froncie piękną żyletę z kropelką krwi. Romantyczne? Tak, jeśli się człowiekowi wydaje, że to szwagier zaciął się przy goleniu. Jednak subkultury skins używały ostrzy w celach zgoła odmiennych niż tradycyjne golenie, choć rzecz jasna swoje króciutko ścięte fryzurki również nimi pielęgnowali. Zatem mamy na okładce wspomniany ostry przedmiot i rycinę twarzy z włosami ułożonymi w zgrabny przedziałek. To już dwa ważne powody, żeby po pierwsze recenzować tę płytę podczas targów fryzjerskich „Look” w Poznaniu, a po drugie, żeby przekazać kopię do muzealnej skarbnicy panów Przemka i Rafała (bym zapomniał, że w insercie też są rysuneczki brzytew i tym podobnych drobiażdżków).

 

Sześć nowych utworów Suede Razors to zadziorny rockandroll oparty na punkowej manierze. Lekko surowy, ale jednak tak z wierzchu tylko- to się chyba nazywa aldente? - bo wewnątrz łapiemy ciepłe brzmienie, kalifornijskie słońce i dużo dobrych, pozytywnych wibracji. Znaczy się, że się ugotował, ale nie do końca:)

 

Lubię wszystkie te kawałki, ale mój najulubieńszy to chyba „Stand strong”. To przepiękny, pierwszy utwór z drugiej strony. Długi, trochę melancholijny i z sercem wywalonym na wierzch.

 

Przed nim jest „I’m a rebel”. I to jest cover, z tym, że trudno powiedzieć czyj. Napisał go szkocki muzyk o nazwisku Young z rodziny tych Youngów z AC/DC. Później grało go wielu, w tym rzeczone AC/DC, a do tego na przykład Accept czy U.D.O. W każdym razie wersja wielkich Australijczyków nigdy nie ukazała się na winylu, a wersja Zamszowych Brzytew jest, właśnie tu. Jest świetna. Ma siłę starych nagrań, ale nowoczesna produkcja, choć chyba analogowa niż digitalna, przenosi go do naszych czasów.

 

Ta krótka płytka ma oczywiste konotacje do Niblick Henbane- legendy street oi punk z New Jersey oraz Liberty & Justice z Teksasu (mogliśmy ich zobaczyć na żywca już dwa razy w Mogilnie). Chociaż przede wszystkim zespół ciągnie po pełnej linii prawdziwych brytyjskich legend, od których wszystko się zaczęło: Cock Sparrer, Cockney Rejects, Sham 69 i Angelic Upstarts. Sporo tu też rockandrollowych odniesień do lat sześćdziesiątych (vide „British singles” a’la Ray Campi  i wspominany wyżej „I’m a rebel” po modsowej linii), ale The Clash i The Stranglers także można tu wyłapać.

 

To świetne i melodyjne nagrania, które są dobrze wyprodukowane, doskonale zaaranżowane, a ich prostota łapie za serce. Te chórki, solóweczki z tyłu, chwytliwe szlagworty i rytmiczne bębny nadają się zarówno na sobotnią potańcówkę jak i do walkmana w tramwaju. Bomba!

 

Jedna z lepszych płyt 2024 roku!

Tenże placuch w kolorze niebieskim przekazujemy bandzie z Tradycyjnego Golenia!

 

A my posłuchamy w Jamie swojego egzemplarza. Póki co przygotowujemy się do targów, które jak zwykle zapowiadają się świetnie!

 

CoreTex x Pan Drwal x Targi LOOK i beautyVISION x Suede Razors x Savills Barbers x Liberty & Justice x Studio Stoppel Galeria Osielsko x Takara Belmont Global x Topfryz Group Hurtownia Fryzjerska x Durabo x Husion

wróć do listy wpisów