recenzja #380

dodano: 06 maja 2025

RECENZJA #380

Kompania Karna- Lp “Podwórkowe historie” (Zima Records) 1987-88/2023

Schizma- Lp „Energia” (Pasażer Records) 1993/2022

By Adam Szulc Barber maj 2025

 

Oba zespoły gościły już na tych łamach, ale nigdy nie razem. Uważam to za duży błąd, a przynajmniej poważne niedopatrzenie z mojej strony, bo co by nie mówić tu jedno wynika z drugiego. Podczas styczniowego koncertu pewnego czerwonego irokeza w Poznaniu spotkałem się z Piotrem „Salemem”, który ubogacił mą kolekcję o dwie płyty. Zatem czas nadrobić!

 

Kompania Karna jako pre-Schizma świetnie pokazuje rozwój bydgoskiej załogi. Wszak pierwsze nagrania K.K. do najnowszych Schizmy dzielą lata świetlne. Zatem dobrze, że takie archiwalia oglądają światło dzienne i chwała za to zakurzonym archiwariuszom w postaci ekip Zimy i Pasażera za to, że przeszukują zasoby i wydobywają co lepsze kąski pokitrane w kazamatach.

 

Kompania Karna ze względów starszeństwa pojawia się tu pierwsza. Piętnaście numerów punk rocka drugiej połowy lat osiemdziesiątych śpiewane w języku ojczystym i grane najlepiej jak się umiało. Fajny jest „Potok słów” z wciąż niestety aktualnym tekstem, dobrze się słucha „Krematorium” z doskonałym zwolnieniem i zwraca moją uwagę otwierający płytę „Regres”, który klimatycznie kręci się koło hardcorowych kapel zza oceanu tamtego czasu.

 

Ładne wydanie. Rozkładówka, biały winyl, wkładka stylizowana na stare czasy, czyli wyklejanki, fragmenty staroci i archiwaliów zgodnie z duchem epoki. Fajnie to zrobione.

 

Muzyka to nagrania ze starych kaset. Jakość taka sobie, ale to mnie w zasadzie nie przeraża. Nawet słucham z przyjemnością, bo retrospekcyjnie, sentymentalnie i nostalgicznie to jest naprawdę świetne. Doskonale to pokazuje drogę, jaką wszyscy przeszliśmy jako ludzie wychowywani przed czterdziestu z górą laty, aż do teraz.

 

Schizma „Energia” to według znawców gatunku ich najlepszy album ever. Każdy, rzecz jasna, ma swój gust, a ja mam innego faworyta i pisałem o tym we wrześniu przy okazji recenzji „Tribute to Schizma”. Jednakże co na pewno można powiedzieć to to, że ta płyta jest ostatnią z wyżej wymienionym Salemem, czyli pierwotnym wokalistą obu składów (K.K. i S.). 

 

Jeszcze zanim zacznę dodam, że ze Schizmą mam pewien problem totalnego pokomplikowania dziejów grupy. Myślę, że musiałaby dodatkowo powstać osobna książka opowiadająca o tym kto, co, kiedy i po co. By zrozumieć te wszystkie zmiany. Ale do rzeczy. Na pewno „Energia” jest ważnym elementem całej hardcorowej układanki początków lat dziewięćdziesiątych w Polsce. Tak rodziła się nowa Polska, takie były studia nagraniowe, takie były okoliczności i możliwości plus zerojedynkowe oceny scenowej braci, które mogły zespół wynieść do rangi królewskiej albo zrzucić w piekielne otchłanie. Schizmie zawsze udawało się być na fali, więc była lubiana przez towarzystwo. Pewnie pomocne były kontakty braci czy kompaniowa przeszłość, ale mówię to bez emocji przypominając po prostu background czasów.

 

Płyta zawiera dziesięć numerów, które próbują już mocno zbliżyć się do fascynacji nowojorskim hardcore’m. W naszych warunkach nie było łatwo to wytworzyć, ale tyle na ile się dało, to się zespołowi udało. Sam pamiętam rozmowy w różnych studiach nagraniowych o tym czego oczekujemy od kolesi-realizatorów, którzy nie kumali naszej muzyki. Jednak tu jak wspomniałem sporo się udało, bo ciężar gatunkowy i riffy zostały przybliżone do ideału, a punkowy sznyt ze starych czasów dodał szczerości i autentyczności całego materiału. Inspiracyjnie zwolniło to mocno do tego jak to wtedy obowiązywało w światowych trendach. Na moje ucho słyszę tam dużo z Cro-Mags „Best wishes”. Mój ulubiony numer to „Następny proszę” - ktoś zgadnie, dlaczego? :)  Płyta zawiera obfitą wkładkę, która tłumaczy to i owo, choć najwięcej w niej rozkminek o tym czego to się nie udało zrobić. To też zresztą domena tamtych czasów, bo niby już po komunie, ale jeszcze w zawieszeniu: kraj na rozdrożu, duże bezrobocie, przewałki na wysokich szczeblach, wszystko się bardzo powoli klaruje, a młodzi chcą żyć tu i teraz, bo młodość nie zdarza się dwa razy…

Brakuje mi tu tylko tekstów utworów, a reszta prima sort, bo dobrze się tego słucha i dobrze się czyta te wynurzenia sprzed lat.

 

Bym zapomniał, w jednej z wydrukowanych w insercie rozmów członkowie zastanawiają się nad tym, dlaczego tamten materiał został wydany na CD wraz z SKTC. Dorzucę swoje trzy grosze, bo coś tam pamiętam. Kiedy pojawiły się kompakty w scenowym zasięgu okazywało się, że można napakować tam więcej materiału niż na winylu. Wszyscy wydawcy jak jeden mąż namawiali zespoły do doładowywania na kompaktach dodatkowej muzyki do oporu. Po to by nie marnować miejsca. Tak też było z nami i z CD Cymeon X gdzie wydawca dołożył na końcówce płyty demo. Taki syndrom trochę jak z smsami w początkach istnienia sieci GSM. Jak jest zapłacone za 120 znaków to nie będziesz odpisywał „ok” tylko całego „Pana Tadeusza” od razu… polityka czasów.  

Mój na czarnym.

Słuchamy w Jamie!

 

Pasażer zine and records x ZIMA  RECORDS x Refuse Records x Jarocin Festiwal x schizma x Kompania Karna x CYMEON X x SPICHLERZ POLSKIEGO ROCKA / Muzeum Regionalne w Jarocinie x Eye for an eye x Ballkick x The Corpse x Dezerter x Pan Drwal x Abaddon

wróć do listy wpisów