
recenzja #382
RECENZJA #382
Thin Lizzy- Lp „The acoustic sessions” (Decca Records) 2025
By Adam Szulc Barber maj 2025
Jesteśmy drugi dzień na targach Barber Connect w Birmingham.
Dzięki uprzejmości Richiego z Captain Fawcett mamy najnowszą płytę irlandzkiej grupy Thin Lizzy. W zasadzie trudno nazywać ją najnowszą. Ta legenda muzyki rockowej powstała w roku 1969 i oficjalnie zakończyła działalność piętnaście lat później. Jednak grając od połowy lat dziewięćdziesiątych koncerty i dając znać o sobie co rusz wychodzącymi kompilacjami zremasterowanych starych nagrań, zespół istnieje w świadomości fanów. Recenzowane tu nagrania to zbiór ich najlepszych akustycznych utworów z dodatkowo dograną gitarą, w zasadzie zupełnie na nowo, współzałożyciela grupy Eric’a Bell’a.
Zanim jednak opowiem o płycie dodam ciekawostkę, że to właśnie z Thin Lizzy do Motörhead przeszedł gitarzysta Brian Robertson nagrywając z nimi wiekopomny album „Another perfect day” w 1983. To dla naszej Jamowej ważny łącznik muzyczno-kulturowy, zwłaszcza w roku 50-tej rocznicy powstania zespołu na M. i dziesiątej śmierci Lema…
Płyta „The acoustic sessions” ukazała się tydzień temu. Osłuchałem się już z nią w streamingu, ale placek to placek. To utwory z lat 1971-1973 z trzech pierwszych płyt. Wśród nich najbardziej znany i rozpromowany po latach przez grupę Metallica „Whiskey in the jar” oparty na ludowej melodii i takowym tekście nieznanych autorów. Album jest trochę nierówny. Zawiera wielkie hity jak wyżej wymieniony oraz mojego faworyta „Slow blues” w dwóch wersjach z gitarami raz Eric’a Bell’a a raz Gary Moore’a. Świetnie płynie „Shades of a blue orphanage” z płyty o tym samym tytule i otwierający album „Mama nature said”. Zawiera też nudziarstwa, bo w ogóle zabiegiem karkołomnym i niełatwym w odbiorze jest zbudowanie składanki z utworów li tylko unplugged. Jest to trochę nużące na dłuższą metę, ale z drugiej strony odświeża wizerunek muzyki rockowej znanej jako tej od hałasu oraz przypomina znowu o zespole, który nie oszukujmy się, trochę znikł z mapy. Zatem „Acoustic sessions" ma swoje plusy, które wyluzują mnie w samolocie, a cała płyta znajdzie swoje miejsce w kolekcji, a minusy będę odpuszczał.
Gratuluję dobrej ilustracji okładkowej w starym thinlizzowym stylu, ale z takim nowym vibe’m. Wykonał ją Neel Panchal, londyński grafik i rysownik próbując złapać dziedzictwo zespołu w kosmiczno-psychodelicznym stylu końcówki lat sześćdziesiątych. Moim zdaniem wyszło to świetnie.
Płyta do słuchania, kontemplacji i zrozumienia różnych kierunków muzyki rockowej. Pod tym względem lata powstania grupy jawią się jako prekursorskie i wyznaczające nowe trendy. Warto się nad tym pochylić.
Po powrocie posłuchamy w Jamie!
Thin Lizzy x Barber Connect x Barber Blades x Captain Fawcett x Matakki Scissors x Sid Sottung Academy x Kevin Luchmun x Decca Records x Official Motörhead x Sieradz lubię x Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego x Miasto Poznań