recenzja #391

dodano: 24 czerwca 2025

RECENZJA #391

Point Of No Return- Lp „The language of refusal” (Refuse Records) 2024

By Adam Szulc Barber czerwiec 2025

 

Brazylijski walec Point Of No Return z São Paulo powraca z mocnym albumem. Nagrania te mają swoją historię, ponieważ zostały skomponowane na początku XXI wieku. Oszczędzę też czytelnikom opisu kto, kiedy nagrywał, dogrywał, miksował i dodawał swoje partie. Zajmuje to kilkadziesiąt linijek kredytów płytowych. Grunt, że płyta ostatecznie ukazała się w 2024 roku. Na winylu dzięki Refuse Records.

 

Zatem mamy legendę brazylijskiego Straight Edge Hard Core, która ze swego punktu widzenia (bez powrotu jak wskazuje nazwa) obserwuje świat. Nie jest to ładny widok, wszak São Paulo jako metropolia z ponad dwudziestoma milionami mieszkańców musi i niewątpliwie generuje mnóstwo społecznych problemów. Myślę, że jest to nie do wyobrażenia dla sytego Europejczyka z ciepłą wodą w kranie. Panowie z Point Of No Return poruszają tematy, które są na ogół w palecie podobnych im zespołów. Ta poetyka jest mocno czytelna i rozpoznawalna w scenie niezależnej, ale niekoniecznie na zewnątrz. Brzmi to tu kapinkę infantylnie, ale zrzucam to na karb tego, że lyriki postały ćwierć wieku temu. Pewnie teraz myślą podobnie o wszystkich sprawach, ale może napisaliby to bardziej po dorosłemu? Jakkolwiek w ich słowach czuć organiczną niechęć do brazylijskiego systemu politycznego, a takie tematy jak lasy deszczowe, praca niewolnicza czy wpływ religii na codzienne życie poruszane są hurtowo i mam wrażenie trochę bez ogólnego konceptu. To znaczy ogólny koncept jest taki, że wojna trwa ze wszystkimi. Ma to jakiś sens w przypadku ludzi młodych, ale starsi już powinni zauważyć, że świat nie jest czarno-biały.  Bo sęk tkwi w tym, że do jednego wora wrzucają wszystko czego nie lubią i czytelnik nie zaznajomiony z tematyką może się pogubić w tym, że wszystko jest be.

 

Muzycznie jest bardzo poprawnie. W dużej części czerpane z tradycji new school hardcore lat dziewięćdziesiątych z okrasą lokalnego sznytu. Usłyszymy tu na pewno wpływy z początku kariery Earth Crisis, Integrity czy nawet Madball z dużym dodatkiem militanckiej sceny USA sprzed lat. Słyszalne są więc riffy podobne do Canon, Green Rage czy Extinction, ale trafiają się też cięższe uderzenia, nawet grindowe (o tym utworze poniżej, bo to mój ulubiony), trashowe („Guile”) czy death metalowe („Árbitrária Discriminação”).

 

Mój faworyt to rzucony już na tapetę „Corroded cartopia”. Już w tytule wiadomo co oznacza ta gra słów i nie trzeba się domyślać, że panowie na pewno nie są kierowcami. Ale do rzeczy. Numer ten jest tym za co lubię południowoamerykańską muzykę, a w szczególności brazylijskie kapele hardcore punkowego nurtu. Żywiołowość, tempo, swoista lokalność, język na przemian angielski i brazylijskie porto oraz brak obcyndalania się z przeciwnikiem. W zasadzie lepiej jest mieć ich po swojej stronie, bo koktajle Mołotowa są przygotowane do rzucenia… Klimat tego utworu to najlepsze czasy Ratos De Porao, Olho Seco, grindowej sieczki Vermenoise, surowicy Sarcofago i nawet początków Sepultury. Trochę to crossover, dużo hałasu, młodzieńcza werwa, punk rock na tyłach i jazda do przodu!

 

Z trochę innej beczki- gratulacje dla zespołu za to, że wersja kompaktowa tej płyty ukazała się w zacnym kalifornijskim wydawnictwie Indecion Records, a winyl jak już wspomniałem dzięki berlińsko-warszawskiej drużynie Refuse Records. To duża rzecz!

Vegan Straight Edge.

Mój placek na bladoniebieskim.

Słuchamy w Jamie!

 

Refuse Records x Warsaw Pact Records x CoreTex x Point of no Return x Indecision Records

wróć do listy wpisów