recenzja #399

dodano: 19 sierpnia 2025

RECENZJA #399

Razorbumps- Lp „Hellrazors” (POP WIG Records) 2018

By Adam Szulc Barber sierpień 2025

 

Będąc za wielką wodą szukam w sklepach muzycznych wszelakiego dobra. Natrafiłem w Chicago, w moim ulubionym sklepie Reckless Records na płytę z żyletką na okładce. Do tego nazwa grupy Razorbumps oznacza wypryski lub skaleczenia po goleniu. Dobry zaczyn!

 

Zespół nie jest jakoś specjalnie nowy, a ta płyta ukazała się już siedem lat temu, ale posłuchajmy co ta ekipa ma lub raczej miała do powiedzenia. Razorbumps to punkowa drużyna z Teksasu i według moich danych już nieistniejąca. Szkoda, bo muzyka ciekawa, a wokalistka z głosem robi dzikie rzeczy.

 

„Hellrazor” (notabene też ładna barberska nazwa!) to osiem kawałków niebanalnego punk rocka z werwą, nieoczywistością, dynamiką i pokręconym rytmem. W tym wszystkim czuć też grubą imprezę i dużo zabawy. Klimatem troszkę mi to przypomina inny teksański band, a mianowicie Liberty & Justice (widzieliśmy się na tym wyjeździe!), ale Razorbumps są mniej poukładani, mniej przewidywalni i bardziej odjechani. Ten pozorny chaos z damskim głosem i jakąś forteklapą, której dokładnie moje kaprawe ucho nie rozpoznaje- czy to Hammond czy może jakiś syntezator? - ma jakieś ramy porządku. Wszak mają normalne zwrotki i refreny, a utwory są zbudowane w manierze rozprawkowej. Jednak gdzieś tam głęboko tkwi taki wewnętrzny niepokój.  Lubię ich solówki, które chyba są najbardziej ułożone z całej muzyki. Lubię ten ich perkusyjny vibe i wyraźnie słychać, że pan bębniarz próbuje jakoś zebrać ten cały bałagan do kupy. Lubię wokalizę pani Jenn, która notabene nie jest tu nowicjuszem, bo przed Razorbumps wydzierała się już w trzech innych kapelach (Common Ignorance, Ritual Order i Elix-R). Jej śpiew jest emocjonalny, ale bardzo dojrzały. Mam wrażenie, że mimo wszystko każdy element w jej performie jest przemyślany i że tylko sprawia to takie płytkie wrażenie przypadkowości i improwizacji.

 

Dobra, choć totalnie zagubiona w oceanie muzyki płyta z kilkoma jasnymi punktami jak utwór otwierający („3 in a row”), który z intro intensywnie wchodzi na punkowe obroty. Drugi- „Make you bleed” – brzmią jak kapele z CBGB sprzed lat. Środkowy jak środkowy palec zatytułowany „Go with the flow” z dobrze napisanym, antysystemowym tekstem i ostatni, a zarazem tytułowy jest najlepszym na całej płycie. Ma w sobie wartkie tempo, dużo sztampowego, ale fajnie podanego punk rocka, garstkę lat siedemdziesiątych, chyba nawet trochę glamu, rockandrollowy sznyt i deadkennedysową zajawkę.

 

Plus okładka z doskonałą stylówą i staroświeckim mikrofonem. Szkoda, że już nie grają, bo niby „Hellrazors” to nic wielkiego, ale na pewno sprawdzimy na miejscu w Polsce i posłuchamy w Jamie po powrocie!

 

Revelation Records x Reckless Records x Liberty & Justice x Pomps Not Dead pomade x East End Barber x POP WIG x CoreTex

wróć do listy wpisów