recenzja #403

dodano: 09 września 2025

RECENZJA #403

Hazzerd- Lp „The 3rd dimension” (M-Theory Audio) 2025

By Adam Szulc Barber wrzesień 2025

 

Ale to jest dobre!

Kanadyjczycy z Hazzerd zaatakowali rok 2025 pięknym albumem.

Wysokooktanowy trash metal z hardcorowym zacięciem w starym stylu połowy lat osiemdziesiątych. Jakbym słyszał stary Wermacht łączony z Nuclear Assault i tą falą niemieckiej piły tarczowej w klimatach Kreator i Destruction. Do tego dużo w tym S.O.D., Cryptic Slaughter i przede wszystkim almighty, one of my favorite The Accüsed. Ducha tych ostatnich przeplecionych z Crumbsuckers i Exodus czyli hardcorem i metalem grającymi do jednej bramki, słychać aż nadto. Co prawda wokalizy Zippy’ego z The Accüsed nie sposób podrobić, ale Dylan z Hazzerd, który zarazem jest tu perkusistą bardzo się stara. Widziałem kiedyś angielski Snuff ze śpiewającym bębniarzem i tam można było podziwiać ile go to kosztuje pracy. Choćby dlatego bardzom ciekaw grupy Hazzerd na żywo.

 

Ale do rzeczy z płytą „The 3rd dimension”.

Pierwszy utwór „Interdimension” ma w sobie wszystko co najlepsze z wyżej wymienionych kapel i gatunków. Tempo, dynamika oraz dzikość serca z szybkimi i wściekłymi na dokładkę. Zresztą dalej jest podobnie i nawet okraszanie porządnych riffów zbyt długimi solówkami nie jest aż tak bardzo męczące jak by się mogło wydawać, bo cały czas są w dobrym rytmie. Pędzą do przodu w hardcorowej manierze, ale z tym trashowym zacięciem sprzed lat.

 

Bardzo fajny jest „Deathbringer” zbudowany na średnim tempie, a kolejny „T.T.T.” uspokaja nastroje, bo jest krótkim przerywnikiem w formie heavy metalowej suity gitarowej. Zaraz po tym znowu jest ogień. Kolejne utwory przenoszą nas ponownie w epokę fascynacji Freedy Kruegerem i wartko płyną trashową nawalanką z odrobiną śmiechawki, ale bez głupot. Porządne chórki, ostra sekcja i prowadzące gitary tną oberki jak trzeba.

 

Przedostatni numer „A fell omen” jest bardzo długaśny. Ponad dziewięć minut, co jak na standardy tego typu grania jest sporym wyczynem. Nie będę oszukiwał, on trochę męczy, ale od drugiej minuty do piątej jest to co powinno być czyli trash metal hardcore. I tyle to powinno trwać, te trzy minuty właśnie. Reszta to nuda do kwadratu. W zasadzie ta nadbudowa pokazówki, że umieją wycinać jakieś suchary na sześciostrunowych meblach, jest kompletnie do niczego nie potrzebna. Stawkę zamyka „Control”, który wypływa z cichego niebytu atakując uczciwym wiosłem i porządnym rzemiosłem. To w sumie uratowało nasz kwartet z Calgary, że wrócili na dobre tory. Te dwa wypadki przy pracy wspaniałomyślnie wybaczam.

Świetna okładka w starym stylu. Total love!

W mojej czołówce albumów roku 2025!

Słuchamy w Jamie!

 

CoreTex x Positive and Focused Records x Pasażer zine and records x ZIMA  RECORDS x Sylwester Poleca x Hazzerd x Warbringer x BONDED BY BLOOD x Durabo

wróć do listy wpisów