recenzja #412

dodano: 28 października 2025

RECENZJA #412

Ballkick- Lp „Metallic taste of betrayal” (Upstate Records) 2025

By Adam Szulc Barber październik 2025

 

Ballkick z UK!

Z wokalistą Kubą znamy się dziesięć lat. Kiedy pierwszy raz widzieliśmy się w Londynie wspomniał mi, że ma swój zespół, że mają taką nazwę, że mają jakieś kilka nagrań demo i że coś się zaczyna w tej kwestii dziać. Dekada minęła, a Ballkick dziś to hardcorowa instytucja rozpoznawalna w światku twardego hardcore’a w zasadzie wszędzie. Przynoszą szorstkie dźwięki oparte na riffach i brzmieniach, którymi trzydzieści lat temu ekscytowal się Earth Crisis, chwilę wcześniej Bolt Thrower, a chwilę później Hatebreed. Ich muzyka to wypadkowa takich rytmów, ale z dołożonym londyńskim sznytem z paskudnych ulic tego miasta. Najlepsi z gatunku mogą śmiało zbijać z nimi piątkę, bo po latach docierania się, Ballkick okrzepł i zamiata podłogę niewiernymi.

 

„Metallic taste of betrayal” to ich trzecie wydawnictwo i nim udowadniają swoją silną pozycję, choć każdy kto ich widział na żywo (ja widziałem!) wie, że oni niczego nie muszą udowadniać, bo siłą tej kapeli są właśnie spotkania z ludźmi, a scena to ich żywioł.

 

Mocno związani z nowojorskim Upstate Records nie oczekują oklasków, nie śpiewają ładnych piosenek i chyba mają gdzieś to co kto o nich sądzi. Walec Bllkick jedzie po każdej drodze, a im bardziej wyboista tym lepsza. To, że świat się zrobił wyboisty i kanciasty, tego nie muszę nikomu udowadniać, ale Ballkick zrównuje ten cały bajzel z ziemią. Z jednej strony piętnują wszelakie społeczne bagno i nie stosują półśrodków- zdrada jest nazwana zdradą, a kto mocno nawali musi ponieść karę- a z drugiej widzą też półcienie w postaci własnych niedoskonałości. Wszystko to pokazuje, że te utwory są pełne żalu do świata, pisane przez pryzmat braku przyjaźni i rozczarowania brakiem lojalności, ale zauważają także osobiste niedomagania. Ten balans mi się podoba, bo nie jest totalnie zerojedynkowy, choć pierwsze wrażenie takie właśnie jest. Muzyka koreluje z warstwą tekstową. Nowoczesny hardcore w ich wykonaniu jest twardy, metaliczny, surowy i …pełen niespodzianek. Te ostatnie to wtręty przemówień, świetne intra, dzwony czy gościnne udziały znanych osobistości z gatunku (Chris z Shattered Realm/Blackest Dawn, Stik z Fury of Five). W ich kawałkach słychać także wpływy starszych kolegów z rewiru, czyli Dead Man’s Chest, którzy jak takie dobre duchy krążą nad Ballkick niestrudzenie wspierając młodszych braci. 

 

Natomiast samo gęste to nie ma zmiłuj. „Metallictaste of betrayal” to Breakdown Hardcore na metalowym rosole. Twardo i ostro. Antysystem i antyestabiliszment w najlepszym wydaniu. Bez kija nie podchodź!

 

Mój faworyt to utwór tytułowy. Lubię go za rytmiczny wstęp, półkotły na wejściu i szybkie wejście na obroty. Do tego wokal Kuby niespiesznie rozbija skały na kawałki, a te bębny na tyłach- aaaarrrggghhh!

Dla mnie jedna z ważniejszych płyt tego roku.

Do tego jest pięknie wydana na picture discu z koszulką w prezencie dla pana recenzenta. Bomba!

Słuchamy w Jamie!

 

Ballkick x CoreTex x Upstate Records x Fury of Five x Bayway NJ x Shattered Realm (Official) 

 

ps. dziękuję za podziękowania we wkładce oraz za to, że zespół zdecydował się wytłoczyć kilka egzemplarzy winyla, w tym ten recenzowany, dla tych, którzy piszą tylko o plackach…xxx

wróć do listy wpisów