recenzja #427

dodano: 25 listopada 2025

RECENZJA #427

Time Is The Ruler- Lp „Opt out” (Interstellar Smoke) 2025

By Adam Szulc Barber listopad 2025

 

Czekałem na tę płytę. 

Chciałem jej bardzo, a od momentu jak Pluton (gitara tegoż bandu) dał mi cynka, że coś się kroi i że ukonstytuował się zacny skład- kibicowałem im gorąco. Bo to jest tak, że w zalewie sztampy, hardcorowej powtarzalności i silenia się na siłaczy, Time Is The Ruler jest perełką, która świeci mocnym światłem i na pewno nie jest podróbą. Ta płyta jest prawdziwa i za to ją lubię najbardziej. Za to, że jest sobą i za to, że jej członkowie także nie kłaniają się chwilowym modom.

 

Normalnie bym napisał, że to osiem ciosów w podbródek i że nie ma z nimi żartów. Jest jednak inaczej. „Opt out” to osiem przemyślanych i duchowych kompozycji w manierze Cro-Mags z okresu po „Age of quarrel”. Panowie muzycy grać umieją i to tu bardzo dobrze słychać, ale na całe szczęście nie popisują się tym, bo jest to nikomu do niczego niepotrzebne. Dobrze też, że nie nagrali długaśnych kawałków ciągnących się w nieskończoność. To nie jest Pink Floyd, żeby męczyć bułę godzinami- to jest hardcore metal. Konkret, matematyka, czystość i porządek rzeczy. Natura.

 

Do tego słychać tu realizację z premiere league i to co najważniejsze, czyli Serce. Muzyka jest wszak tylko pasem transmisyjnym, który coś ma z sobą nieść, a w przypadku tej płyty przechylamy puchar ze spirytualną ambrozją i pijemy do dna.

Ich granie jest nieoczywiste, choć na pewno jest to crossover. Połączenie hardcore’a i metalu zdarzało się i wciąż się zdarza w muzyce, ale tu jednak mamy coś niespotykanego. Oprócz dobrych wzorców, świetnych pomysłów i lat grania w różnych kapelach, Time Is The Ruler daje słuchaczowi taką słowiańską, rodzimą siłę. Brakuje mi tego lokalnego pierwiastka w wielu kapelach z Europy (no może poza Szwecją), które bezdusznie kopiują do cna wszelakie nurty zza oceanu. Timeistherulerowa słowiańskość przejawia się w tych mikro fragmentach balladowych zapędów, w których tylko Polacy potrafią tak zgrabnie wywalić duszę na wierzch. Szczerość jak cholera!

 

Uczciwie nagrana i zrobiona płyta z tym wszystkim co powinien z sobą nieść dobry hardcorowy album. Bo w zasadzie wszystko jest. Gitary szyją jak trza, bębny zasuwają solidnie, basior jest dobrze i nie za nisko ustawiony, teksty mądre, a wokal piękny, melodyjny i pasujący do całości. Plus gość z USA grający solówki w kilku kawałkach. Panie i panowie, chłopakom udało się sprowadzić samego Gabby Abularacha znanego ze wspominanego już wyżej Cro-Mags! Moc!

 

Natomiast, żebyśmy mieli jasność. Time Is The Ruler wie po co jest i nie potrzebuje supportu nikogo z zewnątrz, bo są samowystarczalni. Jednak w hardcorowej scenie wsparcie ma poważniejsze konsekwencje i ludzie potrafią zupełnie za darmo zrobić coś tak po prostu dla idei, pro bono, dla kogoś. Za tę bezinteresowność zawsze kochałem tę scenę. Fajnie, że Gabby przyjechał i zagrał.

 

Płyta piękna do słuchania w kółko. To też czynię i zauważam kilka jeszcze jaśniejszych punktów od reszty. One trafiły prosto w moje serducho. Utwór numer jeden, czyli „In praise of folly” albo tytułowy i jeszcze „How to abstain?” - jak one chodzą! Odpalcie to dziś koniecznie na streamingach, a najlepiej kupcie płytę, bo to złoto nutami pisane.

Słucham i cieszę się, bo część z tych chłopaków znam osobiście, a z niektórymi to nawet mamy w miarę regularne przyjacielskie kontakty. Miłe to.

Wygląda na to, że „Opt out” to jedna z moich ostatnich propozycji najlepszych albumów roku 2025.

Bang!

Razem z zespołem słuchamy w Jamie!

 

CoreTex x Interstellar Smoke Records x schizma x End Forest x CRO-MAGS x Tattoo Konwent 

 

ps. na koniec dodam, że muzycy Time Is The Ruler to ekipa nie w kij dmuchał i choć niektóre osobistości są znane bardziej, a inne mniej, to nazwy kapel, z których się wywodzą już robią wrażenie: Schizma, Pain Runs Deep, End Forest, The Lowest, Healing, Sora!. Nie mam więcej pytań. xxx

wróć do listy wpisów