recenzja #5

dodano: 15 lutego 2019

RECENZJA #5

Fireburn- Lp „Don’t stop the youth” ( Closed Casket ) 2017

By Adam Szulc Barber listopad 2017.

Czy jest tu ktoś kto nie lubi Bad Brains? Chyba w ogóle nie ma takich ludzi!

Płyta „Don’t stop the youth”  nowego „all star group” to najnowsze dzieło byłego wokalisty tej kapeli z płyty „Rise”, niezwykle charyzmatycznego i pochodzącego z Trynidadu, a mieszkającego w Nowym Jorku od ósmego roku życia Israela Josepha I , na której zastąpił słynnego H.R.’a. Ale oprócz niego jest też Todd Youth znany chyba z wszystkich bandów nowojorskich, ostatnio recenzowałem Bloodclut, w którym też Todd występuje, a który ma na koncie jeszcze Agnostic front, Warzone, Murphys law i inne. Są też tu inne chłopaki ze znanych kapel Nails, Deadbeat i Terror- a więc skład pyszny.

5 kawałków nowego tworu o nazwie Fireburn to mega energetyczna petarda w stylu starego badbrainsowego klimatu. Najbardziej przypomina mi to „Rock for light”- bardzo dojrzałe, świetnie zagrane, dopasowane z kawałkami reggae- mówiąc krótko energia w pigułce. Fakt, że reggae da się tylko słuchać jak grają to wschodniowybrzeżowe kapele hardcorowe i tutaj się to pięknie sprawdza. Trzy pierwsze utwory to totalny, ale przemyślany czad oparty na hardcorowej surowości i melodii z początku lat osiemdziesiątych- mega dobry i dynamiczny kawał muzy. Świetny wokal, który bardzo ustawia tę płytę-  Israel Joseph I śpiewa w H.R.’owej manierze i naprawdę bardzo przypomina starych brainsów, a zarazem potwierdza to wielokrotnie powtarzaną teorię, że to najbardziej inspirujący hardcorowy zespół wszechczasów.

Dwa ostatnie kawałki to wersja reggae’owa i dubowa ( w swojej ignorancji nie odróżniam jednego od drugiego) utworu „Jah Jah children”- typowe reggae grane przez hardcorowców, więc ma w sobie dużo wigoru i cały czas tak sobie myślę jakbym to już gdzieś  słyszał. Może to jakiś cover? Ktoś coś wie?

Nie rozumiem tylko tytułu- przecież ci panowie do młodzieży nie należą, raczej sa mniej więcej w moim wieku

Reasumując- ten dwunastocalowy singiel  to kawał dobrego, temperamentnego hardcore punka z dodatkowym reggae kawałkiem. Brzmią jak by byli z Waszyngtonu, Nowego Jorku lub innego miasta ze wschodu Stanów Zjednoczonych, ale niespodzianką jest to, że cała ta witalność  narodziła się w południowej Kalifornii. Doskonała okładka też w brainsowym flow z tygryskiem- łobuzkiem i taką old schoolowa kreską.

Ciekawostką jest to, że dystrybucją tego winyla w Europie zajmuje się wytwórnia mojego straightedgeowego przyjaciela Adasia Malika z Londynu - The essence! Brawo- tak trzymać!

Od pierwszego dnia słuchamy w jamie non stop.

I polecamy dalej.’

Jazda!

Adam Szulc Barber.                                                                                                                                                                                                             

wróć do listy wpisów