recenzja #50

dodano: 28 kwietnia 2019

RECENZJA #50

Integrity / Psywarfare – Split LP (self released) 2019

By Adam Szulc Barber kwiecień 2019

 

I po raz kolejny na recenzowanych łamach pojawia się Dwid Hellion. Tym razem w dwóch odsłonach. Tej pierwszej najsłynniejszej czyli Integrity i tej drugiej znanej wielu wiernym fanom pod postacią Psywarfare.

Nie będę się rozpisywał jak ważnym zespołem jest dla mnie Integrity, ponieważ robiłem to tutaj przynajmniej dwukrotnie z osobistymi wtrętami już przy wcześniejszych reckach. Ten dwunastocalowy mini album to taka trochę gratka kolekcjonerska. Na pierwszej stronie tego bardziej z tych dwóch znanego zespołu znajdują się trzy covery. Pierwszy to znany wszystkim Ozzy Osbourne w przeboju „Bark at the moon”, drugi pod tytułem „Making love with devil” to przeróbka japońskiej hard corowej legendy o nazwie Zouo, a ostatni z tej trójki to integritowa wersja „Night of the vampire” amerykańskiego, a raczej teksańskiego barda gitarowego Roky Ericksona. Wszystkie kawałki spójne, konkretne i w manierze drugiej płyty Integrity „System overload” z punkowym, surowym pazurem, szorstkim brzmieniem i rozdzieraniem gardła przez Dwida.

Strona druga to Psywarfare. Jest to side- project lidera formacji, który z przerwami funkcjonuje od pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych i który w sumie trudno nazwać zespołem tylko jakimś kolektywnym szaleńczym tworem totalnych awangardowych odjechańców w pociągu na koniec świata z przedziwnym koncertem na cześć upadającej ludzkości z niespotykanym instrumentarium niekoniecznie używanym przy muzyce punkowej. 

Psywarfare to jeden dwudziestominutowy utwór na stronie B o tytule „Au Regal Des Voraces”. 

W sumie to nie wiem czy tytułowanie go utworem ma tu jakiś sens. Nie ma tu nic co moglibyśmy opisać jako konwencjonalny punkowy, metalowy czy hardcorowy utwór ze zwrotkami, refrenem, wstępem czy zakończeniem. To bardziej kombinacja wrzasków piekielnych potępieńców połączonych z jękami skazańców, dziwnymi łomotami, piskami, sprzężeniami, dźwiękami „out of hell” i tym podobnymi kosmicznymi układankami. Trochę to przypomina jakby ktoś za komuny szukał ukaefu w polskim radio… 

Pamiętam, że tego typu dźwięki były popularne w kręgach alternatywnych w latach osiemdziesiątych. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć żadnej konkretnej nazwy jakiegoś zespołu z tamtych lat, ale byli wtedy załoganci, którzy zasłuchiwali się w pozornie nieskoordynowanych połączeniach różnych pisków i hałasów bez konkretnego rytmu.

Na dłuższą metę trzeba bardzo chcieć tego przesłuchać.

Szata graficzna tego splita to rysunki, a raczej rodzaj rycin Dwida w średniowiecznym klimacie inkwizycyjnym.

Ogólnie- koniecznie dla zbieraczy i fanów.

Ja mam. 

Żółty splatter.

Słuchamy w jamie!

wróć do listy wpisów