recenzja #52

dodano: 12 maja 2019

RECENZJA #52

Booze & Glory „Chapter IV” – LP (Pirates Press Records) 2018

By Adam Szulc Barber maj 2019

 

Jak pewnie niektórzy pamiętają w latach osiemdziesiątych polski fryzjer męski wyglądał dość zachowawczo. Można go było rozpoznać z daleka. W oczy rzucały się białe wsuwane mokasyny, pomadowany na czarno wąs i biały kitel. Ten styl przykleił się do branży dość mocno. W tamtym czasie nawet słuchanie przez fryzjera muzyki innej niż skoczne, radiowe przeboje zakrawał na przynajmniej delikatnie mówiąc niedopasowanie do środowiska. Ale nawet wtedy był Jakób z The Corpse czy niżej podpisany w różnych kapelach hard core. Teraz jest już inaczej. Bo świat się zmienił i niektóre profesje- w tym nasza- przestały być tak hermetyczne. Są więc już barberzy grający w kapelach i nie dziwi to już nikogo. Jest przecież Delma w CF98 czy brytyjsko- polski zespół Booze & Glory. No i ten ostatni interesuje mnie teraz najbardziej. Marek- wokalista i gitarzysta w jednym założył niedawno nowy barber shop na polskiej, całkiem obfitej już mapie tego typu miejsc. Kibicujemy i cieszymy się, że muzyka punk/rockandroll i hard core mogą się również kojarzyć z dobrymi zakładami fryzjerskimi sprawiając, że różnorodność dotyka również nas fryzjerów.

Zespół Booze & Glory obchodzi jakoś teraz swoje dziesięciolecie i ciężko zapracowali na swój wysoki status dobrego zespołu, o którym nie mówi się, że „jak na polski zespół to nawet niezły”. To wysoka półka światowa. Zespół z bardzo dobrym angielskim akcentem (Polak śpiewa!), dobrym brzmieniem i mądrymi tekstami. Zwłaszcza wyróżnia się wśród nich „Simple” o prostocie życia i przemijaniu. Zawsze lubię jak ktoś o prostych rzeczach nie pisze po prostacku. Tutaj to świetni e działa.

„Chapter IV” czyli najnowsze dzieło londyńczyków jest bardzo dojrzałe. Tu świetnie słychać, że wypracowali swój niepowtarzalny styl, który wywodzi się bezpośrednio z brytyjskiego street punka. Bo korzeniem tej muzy są cały czas są dokonania wielkich oiowych / punkowych klasyków. Ja tu słyszę The Business czy Cockney Rejects, ale też takie nieokrzesanie w stylu Anti-Heros z głębokiego amerykańskiego południa.

Zaczyna się od przyczajki na forteklapie i potem już leci „Days, months, years”, „No rules” i bardzo PRZEBOJOWY „The time is now”. Chórki i wspólne zaśpiewy sprawiają wrażenie dobrej zabawy i rodzinnej wręcz kompanii. Płyta wprawia w dobry nastrój i tylko przyklaskiwać i cieszyć się z sukcesów krajanów. Ewolucja od czasów „London Skinhead Crew” jest widoczna. Teraz już Nowa Era B&G! Słychać tu bogatsze instrumentarium, a na przykład kawałek „For the better times” brzmi jak The Meteors i inne rockabillowe bandy. Jest tempo, jest melodia i jest czad w jednym. Kończy się optymistycznie sympatycznym kawałkiem „Start believing”, po którym chce się słuchać dalej!

Widziałem ich live zimą podczas Persistence Tour w Berlinie. Świetny band na żywo, z nowym, energetycznym basistą z dwoma czerwonymi irokami! Zagrali tam też nowy utwór „Live it up” pokazujący nowszy, dobry kierunek zmian w klimacie melodyjnego, ale ostrego hard core’a.

Moja wersja „Chapter IV” jest w gatefoldzie na niebieskim placku i słucha się tego doskonale nie tylko przy goleniu na mokro, ale przy wieczornym relaksie.

Bezwzględnie słuchamy w jamie. 

Często.

wróć do listy wpisów