recenzja #73

dodano: 14 marca 2020

RECENZJA #73

Body Count- Lp „Carnivore" (Century Media Records ) 2020

By Adam Szulc Barber marzec 2020

 

Muzyczna niedziela!

Body Count in da house!

Miałem przyjemność widzieć ich na żywca kilka lat temu w Wawie i brzmieli genialnie jak na płycie.

 

A tu mamy najnowsze dzieło kalifornijskich, metalowych gangsterów dowodzonych przez charyzmatycznego lidera, aktora, muzyka i hiphopowca Jego Wysokość Ice-T.  Panie i panowie  album „Carnivore”!

 

To siódma płyta tych łotrów i z płyty na płytę jest coraz większy ogień. Stawianie ich w pierwszym szeregu z największymi tuzami tego gatunku jak Suicidal Tendencies czy Slayer jest całkowicie uzasadnione i Body Count 2020 znowu potwierdzają swoją wielką klasę.

 

Te dwanaście nagrań to same smakołyki! Począwszy od tytułowego mięsożercy, który nawiązuje do wcześniejszego placka „Bloodlust” (recenzowanego tutaj trzy lata temu) muzyka jest mięsista, aranżacje doskonałe, a monodeklamatyczny śpiew Wodza genialny. Ice Muthafuckin’ T. Bitch (jak sam się nazywa) śpiewa o społecznych problemach, których w Stanach nie brakuje. Wychowany w L.A. widział i przeżył niejedno i zwraca uwagę na to, że współcześnie nagromadziło się tyle wrzodów, że tylko czekać aż pękną. Dostęp do broni, przemoc,  drugi na ulicach, rozwarstwienie społeczne, getta i bezdomność- nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym, żeby to widzieć. Powiedziałbym nawet, że to pierwsze co się rzuca w oczy po przyjeździe do USA…i o tym śpiewa dobry wujek T.

 

Na „Carnivore” są szacowni goście i już w drugim kawałku „Point the finger” pojawia się z genialną pomocą wokalną Riley Gale, na co dzień pełniący funkcję frontmana w metalowo- hardcorowym projekcie PowerTrip. Daje bardzo mocno radę. Kolejny utwór „Bum- Rush”- luta z niesamowicie mocnym tekstem- media, pułapki telewizyjne, omamianie społeczeństw itd. Tutaj muza trochę w stylu hardcorowych hord z połowy lat dziewięćdziesiątych. Następny to cover wiadomo kogo- „Ace of spades”. Dla tego kawałka zawsze znajdzie się ciepłe miejsce w moim sercu. Mija właśnie 40-ta rocznica ukazania się tego numeru na placku, więc mamy piękne urodzinowe zwieńczenie! Lemmy still alive. Wersja- MEGA!

 

W następnym numerze „Another level” mikrofon zamiata gościnnie Jamey Jasta z Hatebreed- co tu się dzieje za masakra??!!!! Jest grubo, walcowato i majestatycznie.

 

I tak bez końca metalowo- hardcorowy walec wciska w asfalt do fundamentów. „Colors” to mega dobrze zrobiony cover własnego, hip hopowego  kawałka Ice T. z 1988 roku w wersji rozjeżdżającej wszystko i wszystkich. Potem jeszcze cztery utwory między innymi „When I'm Gone” z wokalistką znaną z Evanescence czyli Amy Lee. Ufff…oddechu!

 

„Carnivore” się kończy demówkową wersją „In the morning”,  a my chcemy jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze….przekładka placka na drugą stroną i znowu jazda!

 

Jak na razie najlepsza płyta roku 2020! I pewnie trudno będzie ich pobić, bo poprzeczka jest wysoko, bardzo wysoko podniesiona!

 

Co ciekawe i fajne- autorem grafiki na okładką jest polski artysta Zbigniew M. Bielak odpowiedzialny za wzory i layouty dla wielu wykonawców. Się cieszymy!!!

 

Słuchać będziemy w Jamie po (rychłym, mamy nadzieję) powrocie.

 

B.C.!!!

 

 

Body Count x  Hatebreed x Power Trip x Evanescence x Jasta

wróć do listy wpisów