recenzja #84
RECENZJA #84
Dr Feelgood- Lp „Private practice” ( Parlophone Records ) 1978
By Adam Szulc Barber czerwiec 2020
Zespół Dr Feelgood z wyspy Canvey w Anglii to powstały w 1971 roku bluesowo- rockandrollowy twór, który z czasem przerodził się w drapieżniejsze i bardziej punkowe granie. „Private practice” to ich szósty album, który ukazał się siedem lat po powstaniu zespołu.
W sumie to zapomniałem już nich dawno, ale niedawno oglądałem na którymś z kanałów tematycznych program o Canvey Island i był tam dość długi wywiad z podstarzałymi już członkami Dr Feelgood. W sumie to na tej wyspie nic więcej się nie wydarzyło i nikt specjalnie znany stamtąd nie dał się poznać szerszej publiczności. Mamy więc do powtórki (i słuchamy!) Dr Feelgood.
Oni są też znani znani z licznych przeróbek cudzych utworów, choć głównie standardów muzyki blues/rock. A słynny szwedzki zespół Roxette wziął nazwę od jednego z kawałków Doktora.
Ta płyta to z kolei powrót do początków grania zespołu, mniej tu punkowego pazura, a więcej ładniejszego grania i ładnych melodyjek. Powstała ciekawa mieszanka trochę jakby zblendować Rolling Stones, New York Dolls, Iggy Popa, The Ramones, The Stranglers, The Clash i dużo, dużo bluesa z elementami harmonijki. Przede wszystkim jednak znaleźć tu można ich największy hit pod tytułem „Milk and alcohol”, który pewnie większość zna, a nie każdy wie kto za tym wszystkim stoi. Ten numer naprawdę fajnie chodzi, ma dobry rockowy rytm, ciekawą motorykę i intrygującą melodię.
W jednej z moich rozlicznych fryzjersko- muzycznych książek znalazłem ciekawe zdjęcie chłopaków z tego zespołu z zapuszczonymi kudłami na „The Beatles spotyka The Who”, z wąsiskami i bakami. Stoją dumnie przed męskim zakładem fryzjerskim lokalnego wyspiarskiego golibrody Phila Mossa. Jest więc kolejny powód, żeby przypomnieć stare granie. Ta muzyka i ten styl czesania był zwany Pub Rock i tak to się sprawdzało i wciąż sprawdza w graniu do kotleta z nietuzinkowymi tekstami i angielskim podejściem do życia.
Warto poszukać tego longpleya gdzieś na aukcjach winylowych. Kosztuje grosze, a radości z odkrywania starych nagrań sporo.
My słuchamy / odkurzamy w Jamie!
Dr. Feelgood