recenzja #85
RECENZJA #85
Protein- 7"ep „The things I cannot hide” (Refuse Records 2020)
By Adam Szulc Barber czerwiec 2020
Druga epka krakowskiego Protein „The things I cannot hide” sprawiła mi dużo radości. Młodość i świeżość można by tu wymieniać i zamieniać na okrągło. Dawne krakowskie, straightedgeowe tradycje z lat osiemdziesiątych na nowo odżyły w tej kapeli. Mimo, że Straight Edge niespecjalnie jest teraz modny czy jak to się kiedyś mówiło, że „straight edge isn’t cool anymore” to bardzo mnie cieszy to, że po pierwsze ruc h trwa, po drugie pojawiają się nowe zespoły, po trzecie, że są to również zespoły z Polski, a po czwarte, że są wytwórnie chcące w to inwestować i wydawać takie placki.
Najnowsze wydawnictwo Protein nie pozostawia obojętnym, choć nie jest to płyta, której będę słuchał przez sto lat, choć w sumie kto to wie…?
Dynamika, sprawność muzykowania oraz motoryka w przyzwoitym hardcorowym tempie plus fajne melodie przy ogranych kastowych zagrywkach sprawiają, że chce się żyć i mieć znowu wiarę w młodych ludzi niosących flagę sxe z radością na ustach. Dobrze, że to wyszło na epce, bo nie wiem czy daliby radę na tyle fajnych pomysłów na album, choć na pewno takie zakusy mają. Podpowiem, jeśli oczywiście chcą słuchać, że warto spokojnie przygotowywać dobry materiał na longplay, żeby po prostu nie był nudny. Szkoda byłoby zmarnować wielki potencjał jaki tkwi w tych chłopakach.
Muzycznie to old school hard core w starym klasycznym stylu- Sprit’88. Fajnie to wszystko jest urozmaicone i całkiem pomysłowe. Dobry wokal i przyzwoity angielski niewątpliwie pomogą w osiągnięciu czegoś więcej za granicą. Co jakiś czas powraca moda na takie granie i chyba teraz znowu mamy ten moment. Dobrze się również czyta teksty Protein. A jeden z nich „Walls and faces” to jakby był pisany w pandemii: „moving through these empty streets as blocks pass me by…”. Prawda, że złapali się w czasie?
Refuse Records, które ma za sobą XXX(nomen omen!) lat pracy w scenie niestrudzenie walczy odkrywając i promując nowe zespoły. Chwała im za to, bo wiele grup mogłoby nie ujrzeć światła dziennego, a tak mają zapewnione koncerty, promocje i dobre wydawnictwo w postaci kolejnego singielka.
Mój placek Protein jest w kolorze niebieskim. Sama publikacja bardzo ładnie i czysto wydana- jak to zwykle bywa w tej wytwórni.
Dobra, mocna epka. Warto się zapoznać i czekać (cierpliwie) na nagrania na czymś dłuższym. Dodam, że muzycy nie wypadli sroce spod ogona: można tu posłuchać ludzi z Regres czy Vicious Reality, co sugeruje i potwierdza, że dają radę.
Słuchamy w Jamie!
XXX