recenzja #99

dodano: 19 października 2020

RECENZJA #99

Napalm Death – LP “Throes of Joy in the Jaws of Defeatism” (Century Media  Records)  2020

By Adam Szulc Barber październik 2020 

 

Recenzja #99 to nie mogło być byle co!

Napalm Death nowy album!

Powtarzam to wielokrotnie- mimo mojego ogromnego zamiłowania do muzyki, zespołów i sceny-  na świecie istnieją tylko dwa zespoły: Napalm Death oraz Integrity. I właśnie ten, który stoi u mnie pod każdym względem na najwyższej półce w hierarchii wydał nowy, szesnasty już studyjny album zatytułowany “Throes of Joy in the Jaws of Defeatism”. Może więc nie będę obiektywny, ale nikomu tego nie obiecywałem- piszę co mi się podoba lub nie.

Od pierwszej płyty „Scum” słucham każdej ich kolejnej płyty z niezwykłym zainteresowaniem. Zawsze idą pod prąd, robią swoje i nie oglądają się na tak zwane mody sami wyznaczając kierunek mocnego beatu. Ale nie tylko beat ma znaczenie w twórczości tego zespołu. Mocna, społeczna, humanitarna, proludzka, antysystemowa i inteligencka postawa to absolutny wyróżnik konsekwencji i siły tej kapeli.

Nowe nagrania szykowane w czasie kowidowego zamieszania na świecie mają ten apokaliptyczny posmaczek pandemicznego strachu i dobrze przygotowują nas na kolejne lockdowny.

 

Zaczynamy.

Na okładce widnieje gołąbek (pokoju?) zduszony obowiązkową rękawiczką, żeby nie zarazić się sarsem numer dwa…, a 13 nowych utworów przenosi nas w napalmowy świat. To inny wymiar, którym czwórka z Birmingham niestrudzenie kroczy od lat. Pierwsza kompozycja to „Fuck the factoid”. Od pierwszych sekund zmiata niewiernych z powierzchni ziemi. To jest Napalm Death w najlepszym wydaniu! Miazga zmiksowanych blastów, potężnego brzmienia, undergroundowej olewki komercyjnych nagrań i totalnego wokalu- antymuzyka w swej najlepszej formie. Można rzucać się w tłum, w pit, w pogo i oddać się temu szaleństwu. Ale Napalm ciągle przekonuje nas, że ich muzyka to wielkomiejska guerilla przeciwko złemu światu, który jest wiele gorszy niż opisywane tu właśnie artystyczne rzygi prekursorów grind core’a. „Backlash just because” to totalnie spójny z pierwszym utworem protest, który pod koniec zarzyna nieziemsko pokręconym zwolnieniem. Kolejny utwór to mistrzostwo perkusisty, który równiutko i w punkt pędzi na wyzwanie z przeznaczeniem. Lekkie chwile oddechu mają tam tempo Extreme Noise Terror, ale i tak przez cały czas jesteśmy niesieni jak na fali grindowego tornado. „Contagion” zaczyna się spokojnie i daje odrobinę nadziei na uspokojenie. Utwór jest mocno motoryczny i nawet można go ponucić, może niekoniecznie przy goleniu, ale oprócz rytmu słychać tam trochę mistyki i melodii. Na tej stronie są jeszcze trzy kawałki.  Nie są łatwe w odsłuchu, ale po którymś razie wchodzą głęboko w podświadomość. Mogą się podobać, zwłaszcza „younggodsowy” walec „Invigorating Clutch”. Napalm Death lubi robić takie niespodzianki. Trochę ezoteryki, walcowatego tempa i doskonale naoliwionej, industrialnej maszyny z epoki wiktoriańskiej– to chyba jeden z najlepszych kawałków na płycie.

 

Strona B startuje od „Fluxing of the muscle”. Riffy są trochę bardziej pokomplikowane, ale jest to mocarny atak na ludność cywilną bez żadnego ostrzeżenia. Na marginesie dodać trzeba, że wszystkie utwory skomponował niezmordowany basista Shane Embury, który pracuje w wielu zespołach na pełnym etacie i ciągle ma nowe pomysły na kolejne nagrania. „Amoral” to dźwięki przemysłu miasta Birmingham w pełnej krasie- fabryki samochodów i technika maszyn, a główny technolog w kitlu wyśpiewuje pieśń dla fizycznych pracowników fabryki co to na szychcie od ósmej do szesnastej…

Tytułowy utwór zaczyna się krwawym wrzaskiem i przechodzi w grindową jatkę. Kocham ten numer! Pokazuje najwyższą formę tej formacji i rozwój członków jako muzyków, którzy w swym ekstremalnym umiłowaniu ekstremalnego hałasu znajdują cel w przekazywaniu informacji i bodźców w taki właśnie sposób. Dwa przedostatnie numery motywują do myślenia. Nie są wrzaskliwą rzeźnią, tylko bardziej wrzaskiem w rzeźni ze specyficzną napalmową szybkością i mieszaniem na instrumentach przy hiper tempie. Zresztą widziałem ich parę razy na żywca i zawsze wychodziłem z otumanioną głową jak można grać tak szybko, równo, sprawnie, dynamicznie i ciekawie nie tracąc przy okazji przesłania i nie skupiając się tylko na samym graniu. Ten zespół to fenomen pod każdym względem.

Ci, którzy przeżyli, przetrwali i nie mają jeszcze dość na koniec dostają tort w postaci „A bellyful of salt and spleen”. Dla tych słuchaczy, którzy znają Napalm to dość oczywiste zagranie.. Co nie znaczy, że mi się nie podoba- wręcz przeciwnie- ten utwór to dziwna opowieść o zagubionych ludziach w szponach wszystkiego…słuchać, słuchać i słuchać…ten utwór jedzie na okrągło do zajazdu placka… To takie zakończenie i zwieńczenie całego konceptu

Album na czas pandemii.

Absolutna PŁYTA ROKU!

Słuchamy w Jamie.

 

Napalm Death x Century Media Records x CYMEON X x INTEGRITY x Dwid Hellion x Dead Man's Chest x The Corpse x Nuclear Blast x Pasażer zine and records  x Noise Magazine x Teraz Rock x Metal Hammer x Kaseta Magnetofonowa x Sick Of It All x Metal Hammer Polska x Metal Mind Productions

wróć do listy wpisów